15
(...)
16
To niesamowite, ile
rzeczy robimy dla zabicia czasu. Szukamy hobby dla zabicia czasu.
Zabijanie czasu mogłoby być hobby.
Są rzeczy, które
musimy robić. Jedzenie, sranie, rozmowa, porządki, posuwanie się.
Od najbardziej niezbędnych do głupich, wymyślonych. Ale musimy je
robić. Przymus jest tu dziwnym słowem. Zyskuje pełnię sensu.
Trzeba robić niektóre rzeczy, bo inaczej się przegrywa. Trzeba się
uczyć, iść do pracy, do kościoła, trzeba się żenić, zarabiać.
Kto nie pracuje, ten nie je. Sami wzajemnie się przymuszamy. Kto w
to nie gra, ten przegrał. Nie istnieje. Nie tutaj, nie dla tych
ludzi. Są więc to rzeczy, które nazwać można obowiązkami.
Są też takie, które
robimy dla zabicia czasu. Byłoby po prostu bardzo nudno, gdyby
wiecznie nie robić nic. Robimy mnóstwo rzeczy, bo sprawiają nam
przyjemność. Jest ciekawie. Wypełniają czas. I ciągle ktoś
gdzieś pyta: „Ale po co?”. Ale po co? Zrezygnowanie.
17
Mam dziewiętnaście
lat i nie opuszcza mnie myśl o śmierci. Wydaje mi się, że
najgorszy etap dojrzewania mam już za sobą, więc nie jestem pewny,
czy to normalne. Do tej myśli jednak się już przyzwyczaiłem.
Samobójstwo. To nie jest moje marzenie. Ale jakoś tak... rozumiem
to. Nie planuję się zabić. Ale śmierć chodzi za mną. Czeka na
rogu każdej ulicy, gdzie mogę zostać pobity, przejechany,
zastrzelony.
Monotonia śmierci to
okropna rzecz. Ona po prostu jest. Nie zmienia się i czeka. Fascynat
może wyróżniać utopienie się, zawał, samobójstwo, morderstwo,
raka, starość i wiele innych. Ale ona po prostu jest, śmierć to
śmierć – różni się tylko proces umierania.
Być, a po chwili nie
być. Niesamowite. Być – wydaje się wtedy znaczyć dużo więcej.
Oczywiście – najbardziej pociągający w śmierci jest oczekiwany
spokój. Jesteś, a za chwilę nie jesteś. Odpoczywasz. Spokój,
bezmyśl. Najbardziej fascynująca jest natomiast tajemnica.
Niepewność. To rodzi nutę strachu.
Nie wiem, czy boję się
śmierci. Gdybym miał po co żyć, nie miałbym po co umierać. Może
dlatego się umiera, bo nie ma tu po co żyć.
Myśl o śmierci jest
moją częstą towarzyszką. Rzadko wyobrażam sobie swoje
samobójstwo. Częściej myślę o niej, kiedy wsiadam do samochodu.
Gdy coś robię,
przychodzi mi na myśl, że być może robię to ostatni raz. Ostatni
raz gotuję spaghetti, ostatni raz jadę nad morze, ostatni raz widzę
się z kimś, ostatni raz uprawiam seks, ostatni raz idę do
kościoła. To nie jest strach. To myśl, żeby wszystko, co robię,
było najpiękniejsze. Dlatego szukam rzeczy wartościowych. Dlatego
szukam prawdziwych przyjaźni, prawdziwego kochania, prawdziwego
zaufania, prawdziwego szczęścia, a to co robię – to przymus. A
co z tego mogę osiągnąć?
Nie można być
zadowolonym z gówna, nawet jeśli jest ono pięknie zapakowane i
wygląda jak batonik. Nawet jeśli prawdziwy batonik jest
nieosiągalny. Ludzie nie rozumieją, jak można nie przejmować się
większością spraw, a walczyć tylko o te wielkie, wieczne. Za
bardzo kochają życie. I ja często o tym zapominam. Lecz gdy o tym
pamiętam, wszyscy dziwią się, że liczy się tylko miłość,
przyjaźń, zaufanie, wiara. Reszta jest osiągalna, ale nieważna.
A to nie pieniądze są najważniejsze? ;]
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłeś i rozwijasz wątki z Cieniem. Było na co czekać przez te... 3 lata?!
Dokładnie! Chciałam kontynuacji i doczekałam się. Tyle miesięcy pamiętałam adres, żeby dzisiaj przypadkowo tu wejść i odkrywać Cień. Magia...
OdpowiedzUsuń