15 maj 2012

15,16,17


15
(...)

16

To niesamowite, ile rzeczy robimy dla zabicia czasu. Szukamy hobby dla zabicia czasu. Zabijanie czasu mogłoby być hobby.
Są rzeczy, które musimy robić. Jedzenie, sranie, rozmowa, porządki, posuwanie się. Od najbardziej niezbędnych do głupich, wymyślonych. Ale musimy je robić. Przymus jest tu dziwnym słowem. Zyskuje pełnię sensu. Trzeba robić niektóre rzeczy, bo inaczej się przegrywa. Trzeba się uczyć, iść do pracy, do kościoła, trzeba się żenić, zarabiać. Kto nie pracuje, ten nie je. Sami wzajemnie się przymuszamy. Kto w to nie gra, ten przegrał. Nie istnieje. Nie tutaj, nie dla tych ludzi. Są więc to rzeczy, które nazwać można obowiązkami.
Są też takie, które robimy dla zabicia czasu. Byłoby po prostu bardzo nudno, gdyby wiecznie nie robić nic. Robimy mnóstwo rzeczy, bo sprawiają nam przyjemność. Jest ciekawie. Wypełniają czas. I ciągle ktoś gdzieś pyta: „Ale po co?”. Ale po co? Zrezygnowanie.


17

Mam dziewiętnaście lat i nie opuszcza mnie myśl o śmierci. Wydaje mi się, że najgorszy etap dojrzewania mam już za sobą, więc nie jestem pewny, czy to normalne. Do tej myśli jednak się już przyzwyczaiłem. Samobójstwo. To nie jest moje marzenie. Ale jakoś tak... rozumiem to. Nie planuję się zabić. Ale śmierć chodzi za mną. Czeka na rogu każdej ulicy, gdzie mogę zostać pobity, przejechany, zastrzelony.
Monotonia śmierci to okropna rzecz. Ona po prostu jest. Nie zmienia się i czeka. Fascynat może wyróżniać utopienie się, zawał, samobójstwo, morderstwo, raka, starość i wiele innych. Ale ona po prostu jest, śmierć to śmierć – różni się tylko proces umierania.
Być, a po chwili nie być. Niesamowite. Być – wydaje się wtedy znaczyć dużo więcej. Oczywiście – najbardziej pociągający w śmierci jest oczekiwany spokój. Jesteś, a za chwilę nie jesteś. Odpoczywasz. Spokój, bezmyśl. Najbardziej fascynująca jest natomiast tajemnica. Niepewność. To rodzi nutę strachu.
Nie wiem, czy boję się śmierci. Gdybym miał po co żyć, nie miałbym po co umierać. Może dlatego się umiera, bo nie ma tu po co żyć.
Myśl o śmierci jest moją częstą towarzyszką. Rzadko wyobrażam sobie swoje samobójstwo. Częściej myślę o niej, kiedy wsiadam do samochodu.
Gdy coś robię, przychodzi mi na myśl, że być może robię to ostatni raz. Ostatni raz gotuję spaghetti, ostatni raz jadę nad morze, ostatni raz widzę się z kimś, ostatni raz uprawiam seks, ostatni raz idę do kościoła. To nie jest strach. To myśl, żeby wszystko, co robię, było najpiękniejsze. Dlatego szukam rzeczy wartościowych. Dlatego szukam prawdziwych przyjaźni, prawdziwego kochania, prawdziwego zaufania, prawdziwego szczęścia, a to co robię – to przymus. A co z tego mogę osiągnąć?
Nie można być zadowolonym z gówna, nawet jeśli jest ono pięknie zapakowane i wygląda jak batonik. Nawet jeśli prawdziwy batonik jest nieosiągalny. Ludzie nie rozumieją, jak można nie przejmować się większością spraw, a walczyć tylko o te wielkie, wieczne. Za bardzo kochają życie. I ja często o tym zapominam. Lecz gdy o tym pamiętam, wszyscy dziwią się, że liczy się tylko miłość, przyjaźń, zaufanie, wiara. Reszta jest osiągalna, ale nieważna.  

2 komentarze:

  1. A to nie pieniądze są najważniejsze? ;]
    Cieszę się, że wróciłeś i rozwijasz wątki z Cieniem. Było na co czekać przez te... 3 lata?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie! Chciałam kontynuacji i doczekałam się. Tyle miesięcy pamiętałam adres, żeby dzisiaj przypadkowo tu wejść i odkrywać Cień. Magia...

    OdpowiedzUsuń