19 lip 2012

18,19,20

18
- Nie wierz jak ci powiedzą, że miłość istnieje. Miłości nie ma, to bajki. Albo może jest, ale nie dla człowieka. Nigdy jej nie dostaniesz. Nie łudź się. Mówię ci to teraz, kiedy jeszcze całe życie przed tobą, żebyś nie czekał. Nie czekaj na żadne zbawienie. Tylko gówno – mówi Cień.
- O czym ty w ogóle do mnie mówisz? – dziwię się. Siedzę gapiąc się tępo przed siebie.
- Mówię ci, proszę cię, uwierz. Nie czekaj na nią. Ona nie przyjdzie. Jak te wyrodne matki, co zostawiają noworodki na śmietnikach. One nie wracają. Ona już nie przyjdzie.
- Co ty gadasz. Kto nie przyjdzie? Jak nie przyjdzie?
- Miłość nie przyjdzie, bo nie przychodzi coś, czego nie możesz dostać. Szczęście? Daruj sobie. Szczęśliwy. Co to znaczy, że mam być szczęśliwy? Mam się cieszyć, bo mam jeszcze nogi i ręce, bo mam co jeść i dach nad głową, bo mam się w co ubrać i w ogóle. Nie, nie jestem szczęśliwy. Oddałbym wszystko za chwilę… szczęścia, kiedy mógłbym kochać naprawdę, nie tylko słowami i bezsensownym pierdzeniem, ale tak, jak tego sobie człowiek nie wyobraża. Wszystko. Oddałbym wszystko. Ale tak, żebym spojrzał w te oczy i wiedział. I poczuł to. A później już mógłbym umrzeć.
Siedzimy w milczeniu dłuższą chwilę. Słońce chyliło się już ku zachodowi. W myślach snułem teorię, że Cień wyrażał tym zgorzknieniem tęsknotę za piersiami. Tak, to zdecydowanie musiały być jędrne piersi. Niebo zrobiło się czerwone.
- Może się zabiję - mówi Cień. Całkiem spokojnie, bez emocji. Tak codziennie, jakby kupował gazetę w kiosku.
- Bredzisz - skwitowałem. Zrobiło się poważniej, choć słowa w ustach Cienia nie brzmiały prawdopodobnie.
- Mówię poważnie. Zabiję się – pewnie i twardo potwierdził. Znów zapanowało milczenie. Śmierć? Czym ma być śmierć dla człowieka, który ma przed sobą całe życie? - Pomógłbyś mi?
- Chyba oszalałeś – wypaliłem bez zastanowienia. Ale mówiły to uczucia. Ja, suchy, oschły, pragmatyczny ja - zrobiłbym to. Pomógłbym mu. Miałbym udawać, że nie znam takich myśli?
- Jesteś moim przyjacielem i jesteś dla mnie najważniejszy, czy się to komu podoba czy nie. No wiesz, mógłbyś zapewnić mi to, że plan się powiedzie. I może chciałbym cię po prostu mieć przy sobie. Tylko względem ciebie miałbym wyrzuty sumienia i naprawdę chciałbym cię mieć przy sobie – Cień nadal mówił spokojnie, jakby wszystko to było zupełnie normalną rzeczą.
- Ja nie przyłożę do tego palca, a ty nie zrobisz tego beze mnie. I powiedz jeszcze jedno słowo tak pewnym tonem, to nie będziesz się musiał zabijać.
Ale Cień kontynuował:
- Już nie cenię życia. Prawie nic mi ono nie dało. Kiedy budzisz się rano… i zastanawiasz się, co zrobić, i po co robić cokolwiek… kiedy się budzisz i myślisz: po chuj ja w ogóle wstałem, po jaką kurwę nędzę w ogóle się obudziłem… i cały jebany w dupę dzień myślisz o tym, czy masz jakiś cel, czy warto jest co dzień robić z siebie szmatę, czy warto zapierdalać dla zasady, poddawać się ograniczeniom w imię bezzasadnych haseł… jeśliby chociaż było po co wstawać! Nie, nie. Przyszpilili nas już przy porodzie. Napisali na czołach co i jak ma być. A my nie dostaniemy za to nic. Chyba, że gówno. Bo na nic już nie czekamy. Nie ma miłości, wielkiej odpowiedzi na ludzkie problemy. Nie. Za to mamy zwykłe ludzkie gówno, i nie ma na co czekać, i nie ma co się łudzić. Nie, to już koniec. Wiedziałem, że tak zareagujesz. Ale może to koniec, możesz być ze mną, albo iść. A nie pójdziesz, bo jeszcze przez chwilę nie będziesz chciał być sam.

19
- Myślisz, że Bóg jest czuły, miłosierny, litościwy? - pytam.
- Trudno powiedzieć. Chciałbym, żeby tak było. Za dużo niewiadomych w naszym życiu, żeby być dla nas po tym wszystkim okrutnikiem. Chce mieć prawo nas męczyć, to niech wyłoży karty na stół i pokaże co jak wygląda, co jak działa.
- Jasne. Trudno się z tym nie zgodzić. Tak musiałoby być, gdyby to oceniać pod kątem życiowej sprawiedliwości. Ale czy to stoi na przeszkodzie, żeby wszechmocny byt był czasem nielitościwy? Może nie ciągle, może jest dobry, ale czasem się zezłości? Ma się nie złościć, bo zabrania tego kontekst życiowej sprawiedliwości? Nie...
- Cóż...
- Pamiętasz, kiedy chodziliśmy do szkoły, jeszcze jako dzieci. Często zdarzało się, że uważaliśmy nauczyciela za męczącego. Wydawało się nam, że nas maltretuje, wyżywa się, uczy rzeczy niepotrzebnych. Natomiast dziś, z perspektywy czasu i lat doświadczeń, musimy stwierdzić, że nauczyciel miał rację próbując wpoić nam na siłę wiedzę. Dziś z tej wiedzy korzystamy.
- Rozumiem, chcesz powiedzieć, że tak samo możemy czuć się względem Boga. To znaczy, że może wydawać się czasem niemiłosierny, nieczuły, natomiast my nie będziemy tego potrafili z naszej perspektywy ocenić prawidłowo. A może być tak, że to po prostu lepsze...
- Mniej więcej. Może być tak. A może być także tak, że to po prostu złość na złe stworzenie. Ile razy nauczyciel denerwował się na krnąbrne dzieci? I nic to z wiedzą nie miało wspólnego. Więc... Dlaczego niby Bóg miałby być miłosierny. I wiesz co jeszcze?
- Tak?
- Tak sobie myślę. Gdyby ja był nauczycielem. Chciałbym dzieci nauczyć. Ale może byłbym chujem. Twardym i ostrym. Nieczułym bogiem.

20
Kim są nasi przyjaciele i po co ich mamy? Nie jest dobrze żyć bez przyjaciół. A jednak... przekonują nas oni ciągle o tym, że wiara w idealną przyjaźń to głupota.
Czym kierujemy się w przyjaźni? Samym sobą. Wcale nie dobrem drugiego człowieka. Ktoś jest naszym przyjacielem, bo jest nam potrzebny. Otaczamy się ludźmi tylko dlatego, bo sami – my – ja – ich potrzebujemy. Naszym motorem napędowym jest egoizm. 
Pomagamy, bo wtedy sami czujemy się lepiej. Pomagamy, licząc na to, że gdy znajdziemy się w potrzebie, ktoś pomoże i nam. Bezinteresowność? Gdzie w przyjaźni jest bezinteresowność?
To tylko dążenie, nieosiągalny cel. marzenie. Ja nie chcę, żeby ktoś nazywał mnie przyjacielem tylko dlatego, bo jestem potrzebny. Potrzebują mnie obcy ludzie w pracy, potrzebują mnie biedacy, którzy żebrzą, ale przyjaciel? Oprócz tego, trzeba czegoś więcej. Chyba trzeba chcieć. Oprócz potrzeby zaufania, przebywania, rozmowy, wiary, pomocy, trzeba po prostu chcieć zaufania, przebywania, rozmowy, wiary, pomocy. Nie wiem.
Cień mówi do mnie:
- Rozmawiałem z koleżanką. Wiesz, dawno nie gadaliśmy i opowiadała mi o swoich znajomych. Zapytałem ją, czy ma przyjaciół... - w tym momencie spojrzał na mnie wymownie. Patrzę również na niego, a na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. Już wiem co będzie dalej. - Odpowiedziała, że oczywiście ma, i że to są najlepsi przyjaciele, na których zawsze może liczyć. Wyśmiałem ją... i opowiedziałem o moich przyjaciołach. I o tobie, jaki jesteś i ile znaczysz w moim życiu. Gdy powiedziałem jej, jak wygląda nasza rozmowa, w jakich sytuacjach mogę na ciebie liczyć, jak bardzo jesteś ważny, to stwierdziła... że chyba jednak ona nie ma przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz