2 kwi 2012

Oaza spokoju (1,2,3)

1

Bo oto był powód, żeby zacząć się uśmiechać. Oto została złamana podstawowa zasada – zaufałem komuś.
Przystanek. Czekamy na autobus. Pusto. Cicho.
- Nie chcę być już nigdy sam – mówię.
Słyszę śmiech.
- No to sobie znajdź laskę – i znów śmiech.
- Przecież wiesz, o czym mówię.
- Wiem. Mówiłem ci już. Nie jesteś sam. Ja cię nie zostawię. Wiesz, że cię kocham.

Jest mi przyjemnie. Nie podejrzewałem nigdy, że głupie słowo może wywołać taką radość.
- Boję się, że to wszystko znowu się zmieni, zniknie.
- Przestań. Nic się nie zmieni. Życie idzie do przodu, ludzie się zmieniają, różne wydarzenia, ale co by się miało stać? Miałbym nagle zapomnieć o takim moim życiu?

Co teraz widzę? Radość w jego oczach. Trochę zamyślenia. On ma nieco inne plany, też to widzę. Ale jest w porządku. Wierzę w każde słowo, na tym chyba polega zaufanie. Cieszę się z iskierek szczęścia w jego oczach. Są pełne pasji. Tak. Zdecydowanie, razem zrobimy jeszcze wielkie rzeczy. Może świata nie zbawimy, ale zrobimy wielkie rzeczy.

2

Idiotyczne milczenie czasem pojawia się w mojej głowie. To jest milczenie, które pojawia się zamiast krzyku. A krzyk zawsze powstrzymuje mnie od robienia głupich rzeczy. Krzyk zawsze jest oznaką resztek sumienia, albo chociaż poczucia sprawiedliwości. Jest mi źle, gdy go słucham. Nic się nie układa. Czasem trzeba go porzucić – tak sobie pomyślałem.
I wyrzuciłem. Nie chcę słyszeć krzyku, który powstrzymuje mnie od bycia zadowolonym, od czucia, od kochania, od uśmiechania się, od płaczu i radości, od rozmowy i wymownego milczenia, od patrzenia w gwiazdy i słońce na horyzoncie. Mówię mu – nie. Chcę poznać życie takim, jakim jest. Tak mi się wydawało. Bo jakie jest moje życie?
Więc wierzę. Poddaję się temu, czego się boję, bo dalej walczyć nie potrafię. Poddaję się i wierzę. Będzie dobrze. Zaufanie, to jest to, co pomaga mi teraz przetrwać. Zaufanie i wiara w jednego chociaż człowieka, na dodatek konkretnego, pięknego w duszy człowieka, pomaga mi teraz przetrwać. Czy to znów mój egoizm? Czy wierzę mu, bo ja mam poczuć się lepiej?

- Nie czuję się z tym dobrze – mówię mu.
- Z czym?
- Może jesteś obok tylko dlatego, bo tego potrzebuję. Może jesteś czasem dla mnie jak heroina. Działasz źle, ale ja ciągle cię chcę, bo potrzebuję cię dla przetrwania. Boję się tego. Boję się chyba wielu rzeczy. Dobrze, że jesteś, bracie.
- Dzięki. Damy radę. Pamiętaj, że nie jesteśmy byle kto, tylko ja i ty. Nie wiem, czy powinieneś o tym myśleć. Jest dobrze. To jest ważne.
- Ale to niebezpieczne. Wiesz o tym.
- Wiem. I co z tego. Damy radę. Jest w porządku.

Tyle zbędnego pierdolenia. Kiedy obnażasz się doszczętnie i pokazujesz komuś nagi, oskubany życiem umysł, musisz być emocjonalny. Człowiek nie potrafi zrobić tego inaczej. Coś płynie w naszej krwi takiego, że rozum robi sobie przy tym przerwę. Nie zapanujesz nad tym. W określonych sytuacjach załamie ci się głos, albo niechcący, całkiem bezmyślnie odpowiesz coś ckliwe i paulokoelowsko.
I ja musiałem uklęknąć przed tym. Obnażając się - na chwilę pozbawić się oschłości. Jak bardzo czułe słowa brzmią dla mnie dziwnie? Jak bardzo nie chcę ich słuchać ani wypowiadać? Jak bardzo nie mogę się od tego powstrzymać?

3

Śnię czasem. Widzę, jak umiera. Budzę się z płaczem. Po prostu mi go wtedy brakuje. Myślę, jak wyglądałoby życie bez niego. Wiem dobrze - pusto, bezbarwnie, bez sensu, jak wcześniej. Nie miałbym co robić. Nie miałbym po co żyć. Nie miałbym po co widzieć piękna, tworzyć, odczuwać. Bo po co odczuwać i tworzyć dla takich, którzy tego nie zrozumieją?
W śnie widzę różne rzeczy. Jest niepełnosprawny. Nie ma rąk ani nóg. Jest moim bratem, oddaję mu swoje życie, żeby było mu łatwiej. Wtedy on mnie potrzebuje. Czy mnie to cieszy? Wcale. Wolę wolny wybór. Wolę, kiedy z własnej woli on jest zadowolony z tego, że jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz